Zajęcia 11. Polska Dane i Metoda PDF

Document Details

EasedBouzouki802

Uploaded by EasedBouzouki802

Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej

null

Tags

socjologia metody badawcze analiza danych badania społeczne

Summary

Ten dokument prezentuje metodologię badań socjologicznych, opierając się na analizie wywiadów z rodzinami w Polsce. Tekst opisuje metody gromadzenia i analizowania danych badawczych z uwzględnieniem kontekstu społeczno-ekonomicznego. Dokument zawiera szczegółowe opisy procedur i podział na części o rodzinach ubogich i zamożnych.

Full Transcript

## Dane i metoda Taśma magnetofonowa, użyta do upamiętniania ludzkich losów (...), umożliwia początek nowego typu literatury realizmu społecznego. (O. Lewis, _Sanchez i jego dzieci_) ### Podstawy empiryczne Podstawę empiryczną pracy stanowią wywiady przeprowadzone w rodzinach ubogich, pochodzące...

## Dane i metoda Taśma magnetofonowa, użyta do upamiętniania ludzkich losów (...), umożliwia początek nowego typu literatury realizmu społecznego. (O. Lewis, _Sanchez i jego dzieci_) ### Podstawy empiryczne Podstawę empiryczną pracy stanowią wywiady przeprowadzone w rodzinach ubogich, pochodzące z badań nad ubóstwem kierowanych w latach 1997-1999 przez Elżbietę Tarkowską¹ oraz wywiady przeprowadzone w rodzinach żyjących w dostatku pochodzące z badań kierowanych przez autorkę w latach 1998-2001². ### Inspiracje metodologiczne Główne inspiracje metodologiczne - oprócz, opisanego szczegółowo we wprowadzeniu, dorobku Zakładu Badań nad Stylami Życia IFiS PAN - stanowiły trzy propozycje socjologii zachodniej: * _Case history of family_ Daniela Bertaux (1995) * Koncepcja _oral history_ Paula Thompsona (1981) * I w końcu, ale nie na ostatku wielki dorobek badawczy i literacki Oscara Lewisa twórcy pojęcia "kultura ubóstwa" Podstawową inspiracją metodologiczną było wykorzystanie jego metody krzyżujących się relacji, wzajemnie wzbogacających się i uzupełniających (Tarkowska 2000c: 34-36). ### Podsumowanie Zwłaszcza dwie ostatnie koncepcje - powstały, aby możliwe było badanie "tych, którzy milczą" - zmarginalizowanych, często niepiśmiennych, nie biorących udziału w dyskursie publicznym ludzi ubogich, to jednak i w badaniu dostatku stanowiły jego istotne tło metodologiczne. W tym przypadku nie mieliśmy, rzecz jasna, do czynienia ze zbiorowością "milczącą". Był to sposób uzyskania równorzędnych danych, uprawniających do późniejszej pracy porównawczej, a także sposób na głęboki, podmiotowy kontakt z badanym, a takie było podstawowe założenie metodologiczne podjętych badań (Wyka 1993). --- ### Kogo badano? Dobór przypadków **Rodziny ubogie:** * w badaniach zgromadzono 72 retrospektywne wywiady pogłębione (termin _retrospective in-depth interview_ zapożyczony od Phaula Thompsona znakomicie oddaje sens podjętego wysiłku badawczego) [Tarkowska 2000c: 34], wzbogacone o wynik obserwacji socjologicznej. * Podstawowa jednostka badawcza była rodzina. Badania dotyczą 27 zróżnicowanych przypadków biedy. * O swoim życiu opowiedziały 72 osoby. W 22 przypadkach były to trzy osoby z tej samej rodziny (z trzech różnych pokoleń), z tym że pokolenie centralne oznaczane zawsze numerem 1 było definiowane jako ubogie. * W czterech przypadkach przeprowadzono po jednym wywiadzie w rodzinie, w jednym - dwa wywiady. * Zbadano 7 przypadków w wielkim mieście, 6 w małych miastach różnych regionów w Polsce, 14 – na wsi, w tym 7 wywiadów we wsiach popegeerowskich. * Wśród respondentów "centralnych" znakomitą większość stanowiły osoby z wykształceniem niepełnym podstawowym i podstawowym oraz zawodowym (w równych proporcjach), 4 osoby z wykształceniem średnim, jedna (przypadek zubożałej inteligentki) – wyższym. * Większość z badanych to obecni bezrobotni, niewykwalifikowani robotnicy (w kilku przypadkach zatrudnieni na niskopłatnych etatach) oraz osoby pracujące dorywczo w szarej strefie. * W większości badane rodziny otrzymywały w czasie trwania badań stałe lub doraźne zasiłki z pomocy społecznej. * W pokoleniu definiowanym jako główni respondenci dominowały osoby pomiędzy 35. a 55. rokiem życia. * Wśród nich w sposób znaczący przeważały kobiety, w pokoleniu tym udzieliło "głównego" wywiadu zaledwie czterech mężczyzn (por. Tarkowska 2000c: 39). Podstawowy problem stanowił dobór zróżnicowanej próby jakościowej. Poza wszystkim łączył się bowiem z koniecznością ustalenia, kto w Polsce jest ubogi i jakie postaci ubóstwa są możliwe do wyodrębnienia. To zróżnicowanie zrekonstruowano na podstawie dostępnej już literatury, wyników prowadzonych dotąd badań oraz publicystyki dotyczącej problemów dzisiejszego ubóstwa. **Rodziny "bogate":** * Podczas badań [1999 rok] nie mniej niż 3000 złotych na osobę w rodzinie) i konsumpcji (wyraziste oznaki statusu), zaliczanych do wygranych w tansformacji. * Chodziło o tych, którzy mogą być definiowani jako przedstawiciele zamożnej klasy średniej, ale nie wąsko rozumianej elity ekonomicznej. * Ze względu na ograniczoną liczbę możliwych do przeprowadzenia wywiadów, także i w tym badaniu, ważny i trudny był dobór badanych. * "Bogaty" - bardziej jeszcze niż "ubogi" - jest określeniem niesocjologicznym, relatywnym. * Używam go tutaj umownie, by określić kategorię tych, którym się powiodło, którzy mogą w warunkach nowego systemu korzystać w miarę swobodnie z rynkowej oferty konsumpcyjnej. * Poszukując przypadków do badania korzystałam z wyników szeroko zakrojonych badań ilościowych. * Z badań nad położeniem ekonomicznym społeczeństwa polskiego prowadzonych w końcu lat dziewięćdziesiątych w IFiS PAN wynika, że główne źródła tworzące podstawę sukcesu w transformacji to: posiadanie środków produkcji, dostęp do władzy oraz dysponowanie wartościowymi na rynku kwalifikacjami, szczególnie gdy są one oferowane odpowiedniej instytucji. --- ### Zebrane materiały Zebrane materiały – po literalnym ich spisaniu z taśm magnetofonowych - to blisko 1400 stron maszynopisu, choć biorąc pod uwagę stronę standardową można śmiało wymienić liczbe 2000 stron. Szerzej na temat problemów metodologicznych dotyczących tych badań piszą przywoływane już autorki książki _Zrozumieć biednego_ (Tarkowska 2000c; Lutyńska 2000). --- ### Jak badano? Sposób gromadzenia danych W badaniu biedy dyspozycje do wywiadów były przygotowane jako szczegółowa, ustrukturowana lista problemów badawczych i obszarów życia codziennego, które się do tych pytań badawczych odnoszą. Wywiad był dwudzielny: **Pierwsza część - retrospektywna:** * respondent miał opowiedzieć historię rodziny i własną biografię we względnie swobodny sposób, dopiero w kolejnym kroku badacz "dopytywał" o szczegóły z historii rodziny, a zwłaszcza o styl życia rodziny w przeszłości oraz punkty zwrotne w historii rodziny i biografiach jednostek. **Druga część:** * pytano o różne wymiary życia codziennego (o te same dokładnie wymiary pytano też w drugiej fazie części retrospektywnej wywiadu). Pytano więc o szeroko rozumianą rodzinę, narodziny dzieci, pracę, sytuację finansową, odżywianie i zdrowie, podróże i plany; rytm dnia codziennego i święto, udział w życiu publicznym i religijnym, krótko mówiąc wszystko to, co składa się na styl życia wedle przyjętej tutaj definicji Andrzeja Sicińskiego. Badający nie otrzymał listy gotowych pytań, lecz listę "spraw", o które ma pytać. Wywiady były nagrywane na taśmę magnetofonową i przepisywane literalnie, na ogół przez osobę przeprowadzającą wywiad. Do transkrypcji wywiadu badacz dołączał wynik prowadzonej równolegle obserwacji. ### Badania "bogatych" * Badanie pilotażowe przeprowadzono w lipcu 1999 roku, badanie główne jesienią 1999 i zimą 2000 roku, kilka ostatnich wywiadów zgromadzono wiosną i latem 2000 roku. * Choć - by umożliwić analizę porównawczą - projekt zakładał podobieństwo narzędzi w obu badaniach, to jednak, ze względu na specyfikę badanej zbiorowości, konieczne były też zmiany w kwestionariuszu wywiadu. * Tam, gdzie to było konieczne, zmieniono zakres i "stylistykę" dyspozycji metodologicznych. Po pierwsze, nie wszystkie kwestie z czysto rzeczowych względów mogły zostać poruszone. * Po drugie, konstruując narzędzie domyślano się, że ten typ respondenta nie zmieści się w roli „indagowanego”, będzie próbował modyfikować bieg rozmowy, kreować sytuację. * Tak też w wielu przypadkach się stało. * Zatem proste pytania o „rzeczy i sprawy" zastąpiono pytaniami skonstruowanymi tak, by badany mógł czuć się autorem prowadzonej rozmowy. * W wywiadach z ludźmi biednymi badacz występował w roli „opiekuna", czasem przyjaciela, w najgorszym razie – urzędnika – wypytywał wprost o zdarzenia i fakty (Lutyńska 2000). * W wywiadach z „bogatymi" współtworzył rozmowę, a właściwie umożliwiał badanemu, przynajmniej w pewnych ramach, kreowanie tej rozmowy. ### Różnice w badaniu rodzin "biednych" i "bogatych" * Zrezygnowano też z badania trzech pokoleń mając na względzie fakt, iż rodziny „bogate" żyją w znacznie większym rozproszeniu i dostęp do nich będzie trudny, a także kierując się doświadczeniem z badań nad ubóstwem, gdzie kontakt z najmłodszym pokoleniem okazał się kłopotliwy. * Młodzież (dolna granica wieku 16-18 lat) niechętnie, wymijająco mówiła o sprawach szerszej rodziny, manifestowała albo skrępowanie, albo swego rodzaju zaczepność, a badający często podkreślali, że ten wywiad był szczególnie kosztowny dla badanych. * Natomiast badanie starszego pokolenia nie było aż tak potrzebne, jak w przypadku rodzin ubogich, do skonstruowania historycznego portretu rodziny, ponieważ na ogół pamięć respondentów w tym obszarze i ich wiedza genealogiczna były daleko głębsze niż w przypadku badanych ubogich. * Zaniechano więc „pokoleniowego" badania rodziny, ograniczając się do badania rodziny nuklearnej, tj. badano także partnerów życiowych głównego respondenta (w ten sposób zachowano ważny walor badawczy - krzyżowanie gromadzonych relacji). * Oczywiście, takie zredukowanie pola badawczego nie nie nastąpiło jedynie z tych merytorycznych powodów. * Pierwszorzędnym powodem były ograniczenia finansowe, które „wymusiły" z kolei – możliwie najbardziej rozsądne - ograniczenia badawcze. * Trzeba też pamiętać, że „bogaci" stanowią zbiorowość, którą z różnych powodów szczególnie trudno pozyskać do badań (Marcus 1983). * Grupa badaczy - w większości tych samych osób - które brały udział w badaniach nad biedą, zgodnie twierdziła, że zachęcenie biznesmena, menedżera czy profesjonalisty do wielogodzinnego, czasem wielokrotnego kontaktu graniczy nieomal z cudem, co wszak nie dziwi, gdy weźmiemy pod uwagę dane socjologiczne, które wskazują na drastyczny brak czasu przypisywany tej zbiorowości (Sikorska 1998; Tarkowska 1997; Zaborowski 1999). * Jednakże „cudu" tego dokonano i zgromadzono cenny materiał empiryczny w postaci 43 retrospektywnych wywiadów pogłębionych wykorzystanych do analiz jakościowych w prezentowanej książce. ### Jak opracowano materiał? Analiza jakościowa Liczni teoretycy socjologii jakościowej postulują dwukierunkową relację badacz-badany i głębokie, rozumiejące uczestniczenie w doświadczeniu badanego, który nie powinien znaleźć się w sytuacji indagowanego. "W każdym przypadku - pisała Anna Wyka - sytuacja badacza i badanych jest relacją podmiotów" (Wyka 1993: 25). Autorka przeciwstawia też triadzie: badacz-ankieter-respondent, układ dwuczłonowy: badacz-badany, który w podejściu jakościowym powinien być układem symetrycznym, w sensie "partnerskiego uczestniczenia w interakcji". Trudność, która się w tak rozumianym uczestniczeniu w doświadczeniu badanego wyłania, polega na umiejętnym wytyczaniu odległości (poznawczej, psychicznej, a przede wszystkim etycznej) między badaczem i badanym. Autorka formułuje postulat bezpośredniego ich kontaktu. Na tym, według niej, zasadza się jedna z najgłębszych różnic pomiędzy paradygmatem interpretatywnym ("jakościowym", "humanistycznym", "miękkim") a normatywnym ("ilościowym", „pozytywistycznym”, „twardym”) w socjologii. Wydaje się jednak, że wielu badaczom określającym się jako "nieilościowi" reprezentanci socjologii empirycznej, nie jest dana możliwość realizowania tych postulatów. W licznych przypadkach, odległość między badaczem a badanym wcale się nie skraca, lecz wydłuża poprzez obecność specjalnego pośrednika. Pośrednikiem tym jest tekst. Do dwóch wymienionych układów: badacz-ankieter-respondent i badacz-badany dochodzi rozgraniczenie trzecie: interpretator-tekst. Sytuacja ta utrudnia, a czasem uniemożliwia realizację postulatu tożsamości badacza z badanym i podmiotowej ich relacji. Nie należy mieć złudzeń – socjolog, „jakościowy" często wypowiada się o rzeczywistości społecznej via tekst. Co więcej, często też nie ma bezpośredniego kontaktu z badanym, zajmując się żmudnym analizowaniem ogromnych nieraz objętościowo, zapisanych na papierze wypowiedzi. Wypowiedzi te, niezależnie od szkoły teoretycznej, którą badacz reprezentuje, podlegają w jego pracy zabiegowi interpretacji. Intensywny kontakt badacza społecznego ze słowem pisanym jest konsekwencją renesansu metody autobiograficznej w socjologii, zaś ów renesans konsekwencją rozwoju nowych, nastawionych antypozytywistycznie nurtów we współczesnych teoriach socjologicznych (jest także, co oczywiste, rezultatem rozwoju technik rejestrujących). Mam tu zwłaszcza na myśli podejście historyczne w naukach społecznych, socjologię i antropologię kognitywną, etnometodologię, a przede wszystkim interakcjonizm symboliczny. Obecność zbieranych na różne sposoby dokumentów osobistych: autobiografii, portretów, pamiętników, dzienników, kronik i relacji, różnego typu wywiadów pogłębionych i opowiadanych historii życia, zapisanych w końcowym stadium ich gromadzenia na papierze, implikuje ważną fazę badawczą - interpretację tekstu (s)pisanego. W praktyce badawczej socjolog jakościowy występuje więc (przynajmniej w owej fazie) jako badacz słowa. Najpierw w roli czytelnika, potem egzegety tekstu, potem dopiero interpretatora rzeczywistości społecznej (por. Bertaux 1990). Następuje więc podwójny zabieg interpretacji. Interpretowanie znaczeń w życiu społecznym poprzedzone jest interpretowaniem znaczeń w tekście. Trzeba pamiętać o tym rozgraniczeniu, ponieważ kiedy w socjologii mówimy, „interpretacja", mamy na ogół na myśli interpretację znaczeń ukrytych w zachowaniach społecznych. Gdy zatem używamy modnego pojęcia „paradygmat interpretatywny", myślimy o interpretacji znaczeń w świecie społecznym, nie zaś o interpretacji znaczeń w tekście. Zapomina się, że ten ostatni zabieg jest niezbędnym etapem wielu analiz, który, i o tym chcę tutaj mówić, w socjologicznej refleksji metodologicznej jest nieco zaniedbany. Wszystko to nie oznacza jednak, że badacze definiujący się jako "jakościowi" nie uczestniczą w postulowanej przez Wykę relacji bezpośredniej. Istnieje wiele badań, które stanowią udaną próbę realizacji tego postulatu. W tym miejscu pragnę jednak mówić o takiej sytuacji, która (przynajmniej w pewnej fazie) stawia badacza społecznego w roli interpretatora tekstu. Jak jest on przygotowany do pracy z tekstem? Jakich używa procedur czytelniczych, a potem analitycznych? Słowa-zaklęcia. Współczynnik humanistyczny i jakościowa analiza treści. Jedynie nieliczne kierunki teoretyczne w socjologii wypracowały własne procedury odczytywania, rozumienia i interpretowania znaczeń w tekście. Tak jest na przykład w symbolicznym interakcjonizmie, w obrębie którego przygotowano ścisłe zasady metodologiczne, w tym precyzyjne narzędzia do badania narracji i języka dyskursu potocznego. W wielu jednak przypadkach badacz, który nie ma przekonań, wiedzy i temperamentu symbolicznego interakcjonisty, pragnąc przeprowadzić tzw. jakościowe badania empiryczne uwieńczone w pewnej fazie jakąś liczbą autobiografii, dzienników czy spisanych wywiadów, a w fazie końcowej ich naukową interpretacją, poszukuje w metodologii nauk społecznych legitymacji dla swoich poczynań. Uprawnienie to uzyskuje powołując się na dwa pojęcia-klucze: pojęcie z zakresu metody – „współczynnik humanistyczny" oraz pojęcie z zakresu technik badawczych – „jakościowa analiza treści". „Humanizacja" podejścia badawczego, o która upominają się orędownicy "paradygmatu miękkiego" w socjologii, sprowadza się najczęściej do powoływania się na zasadę współczynnika humanistycznego Floriana Znanieckiego. Przywołanie reguły, która wskazuje, iż istotnym składnikiem wszelkich zjawisk społecznych jest znaczenie przypisywane im przez ludzi tych zjawisk doświadczających, przyjęło się uważać za legitymacją do badania tekstów zwanych „dokumentami osobistymi". Rzeczy rozumiane są o tyle, o ile rozważane są jako ludzkie wytwory i o ile bierze się pod uwagę znaczenie nadawane tym wytworom przez samych wykonawców. Takie kulturologiczne podejście metodologiczne daje możliwość, a właściwie stwarza konieczność - gromadzenia i badania dokumentów osobistych. Czy jednak znajdziemy wśród dyrektyw Znanieckiego informację na temat procedur badawczych, które służą analizie samej autobiografii? Czy współczynnik humanistyczny jest metodą? Lub lepiej – czy badanie autobiografii „ze współczynnikiem humanistycznym" jest metodą? Zwraca uwagę fakt, iż autorzy „Noty metodologicznej" sami nie używają pojęcia metoda autobiograficzna (Giza 1990: 40). Czy istnieje zatem jakaś metoda w sensie określonej procedury postępowania badawczego - oprócz sankcji czy naukowego przyzwolenia na czerpanie z dokumentów osobistych, jak z każdego równoprawnego źródła wiedzy socjologicznej? Wiemy jedynie co badać i że wolno badać. Sięgamy znów do Thomasa i Znanieckiego, którzy mając na uwadze metodę sensu stricto, używali pojęcia indukcja analityczna. Indukcję analityczną przeciwstawia Znaniecki - przypisywanej badaniom ilościowym indukcji enumeracyjnej. Sens tej procedury postępowania naukowego zamyka się znowu w legitymowaniu dokumentów osobistych jako prawomocnego źródła socjologicznego. Bowiem tylko one mogą być tutaj z pożytkiem wykorzystywane. „Chociaż obydwie formy czytamy - zmierzają do osiągnięcia ogólnych i abstrakcyjnych prawd dotyczących szczególnych i konkretnych danych, enumeracyjna indukcja abstrahuje przez uogólnianie, podczas gdy indukcja analityczna uogólnia przez abstrahowanie. Pierwsza poszukuje w wielu przypadkach cech podobnych i abstrahuje je pojęciowo z powodu ich ogólności, zakładając, że muszą być one istotne w każdym poszczególnym przypadku, ta druga abstrahuje z danych konkretnych przypadków te cechy, które są dla niej istotne i uogólnia je, zakładając, że o ile istotne, muszą być one podobne w wielu przypadkach" (cyt. za Hałas 1991: 24). Takie podejście zakłada mocne teoretyczne wsparcie badacza, ponieważ - jak sądzę „cechy istotne" mogą być istotne tylko z teoretycznego nadania. „Zasady metodologiczne Znanieckiego - pisze autorka przekładu zacytowanej wypowiedzi nie zawierają żadnych formalnych reguł (...). Pierwsze miejsce zajmują wskazówki dotyczące specyfiki źródeł wiedzy socjologicznej. Podyktowane są one przez współczynnik humanistyczny. Badacz musi zwrócić się ku takim źródłom, które ujawniają aktywne doświadczenie uczestników życia społecznego jako twórców i odtwórców jego zobiektywizowanego porządku" (Hałas 1991: 25). A więc potwierdza się ostatecznie sankcja dla korzystania z dokumentów osobistych oraz wzmacnia przeświadczenie, że na temat procedury badawczej więcej wskazówek nie otrzymamy. Sprawę technik interpretacyjnych w wykorzystywaniu dokumentów osobistych podejmował Jan Szczepański twierdząc, że autorzy korzystający z dokumentów osobistych wypracowali sobie pewien mniej lub więcej wyraźnie sformułowany własny zasób dyrektyw postępowania, służący im do opracowania autobiografii. Wśród owych technik wyróżnił Szczepański: metodę konstruktywną (polegającą na studiowaniu możliwie wielkiej ilości autobiografii pod kątem jakiejś określonej teorii socjologicznej); metodę egzemplifikacji (polegającą na ilustrowaniu pewnych hipotez dobranymi przykładami z autobiografii); analizę typologiczną (polegającą na ustaleniu pewnych typów osobowości, typów zachowań i typów wzorów współżycia występujących w różnych zbiorowościach); opracowanie statystyczne i metodę analizy treści (Szczepański 1979: 287-289). Pominę opracowanie statystyczne, które nas tutaj nie interesuje. Wśród wymienionych strategii postępowania jedynie analiza treści zajmuje się rozbiorem tekstu sensu stricto (jeśli treść rozumieć jako znaczącą zawartość wypowiedzi). Inne procedury muszą być niejako poprzedzone analizą treści, gdyż aby dokonać analizy konstruktywnej, egzemplifikacji czy typologii, niezbędne jest odczytanie i zinterpretowanie znaczeń w badanym tekście. Niezbędna jest zatem analiza treści. W zakresie więc technik czy procedur socjologicznej pracy analitycznej nad tekstem funkcjonuje drugi termin-zaklęcie - analiza treści. Mówimy tu o jakościowej analizie treści. Co to znaczy „jakościowa analiza treści"? Czy jest to rozumienie, czy wyjaśnianie? Czy tylko rozbiór tekstu? Czy interpretacja? Czy technika badawcza umożliwiająca proces interpretacji? Czy jest to sama interpretacja? Od przywołanego autora i z tego samego podręcznika dowiadujemy się, iż możemy stosować analizę treści (pierwotnie stosowaną do badania tekstów propagandowych głównie w obrębie studiów prasoznawczych) do badania materiału autobiograficznego. Techniki analizy treśli „zastosowane do analizy autobiografii - mogą dostarczyć bardziej rygorystycznej techniki badania postaw autorów biografii" (Szczepański 1979: 288). Jak widać, autor myśli tutaj o technikach kwantytatywnych analizy treści. Pozostaje odwołać się do twórcy "qualitative approach to content analysis" A. George'a, który twierdził, iż "jakościowa i niezmatematyzowana analiza treści jest taką analizą, w której wskaźnikiem w procesie wnioskowania dotyczącego danej treści jest występowanie lub niewystępowanie pewnych charakterystycznych treści, a nie treści najczęściej występujących w danym przekazie" (cyt za: Wnuk-Lipińska 1967: 20). Dowiadujemy się też, że metoda służyć ma przede wszystkim do badania intencji nadawcy danej treści, kładzie się w niej mniejszy nacisk niż w metodzie ilościowej na rzetelność procedury, zaś analitycy posługujący się nią nie pretendują do ścisłych i zmatematyzowanych rezultatów. Wyniki takiej analizy są efektem posługiwania się wyznaczonymi kategoriami nie tyle ze względu na ich częstotliwość, ile ze względu na kategorie, które pojawiają się w analizowanym tekście nawet rzadko, ale są ważne dla wymowy danej treści. Wymaga się też uwzględnianie kontekstu i okoliczności powstania danej treści. Czy taka definicja jakościowej analizy treści dostarcza narzędzi analitycznych? Znów dostajemy do ręki tylko pewne uprawnienia: wolno nam orzekać o znaczącej zawartości tekstu na podstawie wskaźników niefrekwencyjnych. Okazuje się zatem, że mamy tylko wrażliwie i „rozumiejąco" badać w tekście to, co szczególne - jakościowe, a nie frekwencyjne – ilościowe. Tu wyczerpują się techniczne wskazówki ukryte w klasycznych podręcznikach socjologii: mamy metodologiczne podejście do obiektu – „współczynnik humanistyczny" i najbardziej powszechne narzędzie w postaci „jakościowej analizy treści". Taki kodeks metodologiczny otwiera swobodne możliwości interpretacyjne. Okazuje się, że granice dyscypliny interpretacyjnej musimy wyznaczać sami, definiując każdorazowo własne procedury interpretacji tekstu i poszukując - jak to się czyni w wielu przypadkach - silnego wsparcia teoretycznego. Stwarza to sytuację, którą można określić jako stan „metodologicznej niepewności". W socjologii jakościowej istnieją dziś dwa stanowiska będące reakcją na tę „swobodę" metodologiczną: pierwsze zakorzenione w symboliczny interakcjonizm, drugie – jak można sądzić – w myśli ponowoczesnej. Postulowanie prób sformalizowania analizy i doprecyzowania narzędzi pracy z tekstem podejmowane jest w obrębie szkoły symbolicznego interakcjonizmu (por. Glaser, Straus, 1967; Strauss 1989; por. też Czyżewski 1990; Piotrowski 1998; Konecki 2000). Wywiad narracyjny i precyzyjne narzędzia analiz sekwencyjnych mają, według zwolenników tej szkoły, ustrzec przed błędną interpretacją. Badacz ma to czynić poprzez sformalizowanie procedury pracy z tekstem. Podziw, ale i pewien niepokój budzi owa drobiazgowa, skrupulatnie wytyczona linia analityczna. Analiza tutaj proponowana - dokładna i precyzyjna, wszak również opiera się jedynie na interpretacji. Chybiona interpretacja jednej fazy tekstu (fazy interakcji?) może – jak sądzę – pociągnąć za sobą konsekwentnie lawine kolejnych chybionych interpretacji. „Interakcjoniści" zapewniają jednak, że procedura przez nich wypracowana jest metodą sensu stricto, czyni bowiem możliwym, przy starannym zastosowaniu, uzyskanie przez innych kolej-nych, takich samych wyników badawczych. Dla innych natomiast posądzenie o brak precyzji metodologicznej nie stanowi żadnego zagrożenia. W tej bowiem postawie chodzi o manifestowanie swo-body interpretacyjnej, legitymowanej w ostatnich latach przez teoretyków postmodernizmu. Ogłasza się niestabilność wszelkich znaczeń w tekście. Kryzys sprawdzalnej metody naukowej, kryzys dyskursu naukowego i - by użyć języka Clifforda Geertza – „cały ów rozgardiasz, jaki powstał wokół twórczości naukowej i logiki procesu badawczego" (1996: 219), stwarza pretekst do uprawiania dowolnej interpretacji i do zawieszenia wszelkich metodologicznych procedur postępowania badawczego. Stawia się tu w obronę samo pojęcie interpretacji. Interpretacja ma zakładać swobodę, wielość i subiektywizm. Na przykład Richard Rorty postuluje, by „przestać myśleć o wiedzy jako o dawaniu rzeczom odpowiedniego obrazu, przestać liczyć na możliwość ustawienia znaków we właściwych relacjach do nieznaków" (1996: 99). Jak powiedziałam: badacz, który nie ma wiary, temperamentu, ale i wiedzy "symbolicznego interakcjonisty" ani też wiary i odwagi „postmodernisty", staje przed arbitralnym wyborem sposobu analizy i interpretacji zgromadzonych danych. Żeby pokonać ten metodologiczny niepokój, który wytworzył się „poza granicami socjologii ankietowej", musi każdorazowo wyznaczać granice własnej dyscypliny metodologicznej (por. Szczepański 1979). Tak też czyni autorka tej pracy. Kilka słów o „zapleczu” metodologicznym. Zastosowane w prezentowanym badaniu techniki analizowania tekstu mają znamiona kompromisu między oboma podejściami. Oto kilka podstawowych dyrektyw metodologicznych i procedurałnych, znanych skądinąd, które tutaj przyjęłam i konsekwentnie stosowałam: Postępowanie zawsze „krok za tekstem": świadome unikanie formułowania przedsądów i prehipotez, choć mam pewność, że nie jest to w pełni możliwe. Przy zakładaniu, czego się w tekście spodziewać, łatwo o analizę egzemplifiku-jącą, ilustrującą to, co wydaje się, że „trzeba lub da się zilustrować". W tym sensie stosowane podejście ma luźne, rozumiane dość potocznie, inspiracje hermeneutyczne. Badam i prezentuję Czytelnikowi tylko to, co jest w tekście. Wielokrotne czytanie. Lektura została rozłożona w czasie i kolejne teksty czytano co najmniej trzy razy (choć zwykle znacznie więcej). Dopiero po wielokrotnej lekturze tysięcy stron tekstu, możliwe jest ostateczne sformułowanie pytań badawczych, wytwarza się bowiem poczucie „zadomowienia" w tekście. Lektu-rę kończę wtedy, gdy po kolejnym czytaniu nie dochodzi już do nowych odkryć i „zaskoczeń". Z wymogiem wielokrotnego czytania łączy się propagowany od dziesięcioleci przez interakcjonistów. Postulat pracy zespołowej. Jest to ważne z powodu ogromnej liczby danych „do ogarnięcia", ale co pierwszorzędne z racji zwiększenia šansy na intersubiektywny ogląd danych. Niestety, ten postulat mogłam realizować tylko na pierwszym etapie badania. Bowiem w badaniu biedy teksty wywiadów były czy-tane i wspólnie dysktuowane - przynajmniej w fazie wstępnej – przez kilka badaczek. Na drugim etapie (badanie „żyjących w dostatku") stanęłam sama wobec ogromnego zbioru danych. Fakt ten zmuszał do wielokrotnego powtarzania lektury w długich odstępach czasu (tygodnie, miesiące). Badacz staje się w ten sposób, przynajmniej w jakimś stopniu, podczas każdej następnej lektury innym odbiorcą (por. np.

Use Quizgecko on...
Browser
Browser